piątek, 29 kwietnia 2016

Ale o co chodzi? Odcinek 4: Kolarstwo

    W tym tygodniu zajmujemy się kolarstwem - przede wszystkim z tego powodu, że w ten weekend przeprowadziłem wywiad z Rafałem Wilkiem. Wywiad się ciągle montuje, ale kompendium już jest :). Czytelnicy mojego bloga, którzy już mieli ze sportem paraolimpijskim do czynienia wcześniej, pewnie kojarzą kolarstwo przede wszystkim z handbike'ami - prawdopodobnie ze względu na wielki sukces Rafała Wilka w Londynie (dwa złote medale byłego żużlowca Stali Rzeszów) i duże imprezy masowe, na których zawody handbike'owe się rozgrywają. Ale czy słusznie?
   I czy skoro kategoria "handbike" dołączyła już do wielu imprez biegowych, to czy możemy mówić o modzie na parakolarstwo w Polsce?
   Będzie też znów parę polskich powodów do dumy - od strony sportowej i technologicznej.
  

Rzut oka na historię


   Kolarstwo mimo tego, jak popularną jest dyscypliną sportu tak w ogóle i szeroko rozpowszechnioną, dopiero w 1984 roku wchodzi w skład Igrzysk Paraolimpijskich (tych w Nowym Jorku - to jedyny raz, kiedy Igrzyska odbywały się w turach w dwóch innych miejscach). Pokazując historię tej dyscypliny można też wskazać od razu różne rodzaje rowerów i to, dla jakich niepełnosprawności są przeznaczone. Na pierwszych igrzyskach pojawiają się zawody na rowerach trójkołowych (m.in. dla osób z porażeniem mózgowym). Ta kategoria rowerów jest dla tych spośród paraolimpijczyków, którzy mają związane ze swoją niepełnosprawnością zaburzenia równowagi. Na następnych Igrzyskach (Seul 1988) do rywalizacji wchodzą osoby niewidome i niedowidzące w rywalizacji tandemów. Na przedzie roweru jedzie widzący przewodnik, który jednak nie może być zawodowym kolarzem (co najmniej 2 lata wcześniej musi mieć zakończoną karierę w oficjalnych zawodach), drugi zawodnik jest niewidomy lub niedowidzący. Dopiero w 1996 w Atlancie paraolimpijczycy zaczynają rywalizować na "zwykłych" rowerach - ta rywalizacja dostępna jest z kolei dla wszystkich z tzw. "minimum niepełnosprawności", których niepełnosprawność utrudniałaby rywalizację w tradycyjnym kolarstwie. Osiem lat później w Atenach debiutują dopiero rowery ręczne.  
    Taka historia para-kolarstwa jest z pewnością związana z rozwojem sprzętu przeznaczonego przede wszystkim do rehabilitacji i rekreacji - przecież tak jak i w wypadku zwykłych rowerów, najpierw był to sprzęt rekreacyjny i środek transportu (początek XIX wieku), dopiero potem pomyślano o rywalizacji (pierwsze Tour de France - 1903). Rowery trójkołowe to sprzęt stosowany w rehabilitacji od dawien dawna (i przeznaczone były dla osób z problemami z równowagą), a tandemy są i w użyciu powszechnym, u osób pełnosprawnych - pozwalając na łatwą adaptację tej formy transportu dla osób niewidomych z widzącym przewodnikiem. Rowery ręczne pojawiły się na rynku rekreacyjnym stosunkowo niedawno, stąd ich debiut na igrzyskach ledwie 12 lat temu.
Ale rozwój technologii "naszych" i "zwykłych" rowerów od pewnego czasu idzie równolegle:


Ale w czym właściwie odbędzie się rywalizacja i na kogo liczyć?

    Rywalizacja, jak i w klasycznym kolarstwie, dzieli się na torową i szosową. Na szosie we wszystkich kategoriach (czyli tandem, tricykl, rower, handbike) odbędą się wyścigi ze startu wspólnego i czasówki. Dodatkowo rowerzyści ręczni ścigać się będą w mieszanych sztafetach. Na torze rywalizować będą już tylko tandemy i "zwyczajne" rowery w wyścigach sprinterskich, na 500 i 1000 metrów, na dochodzenie oraz w mieszanych sztafetach. Oczywiście to jeszcze nie wszystko, bo dzielimy to w większości przypadków na kategorie sprawnościowe i płciowe: kolarze rywalizują więc o 33 komplety medali na szosie i 18 na torze. 
    Na igrzyskach mamy na razie jako kraj zapewnione 4 miejsca (może to jednak zostać poprawione przez tegoroczne wyniki w cyklu Pucharu Świata). Pewny startu jest na razie Rafał Wilk - dwukrotny medalista igrzysk w Londynie i aktualny mistrz świata jest faworytem do złota i w tym roku, i z pewnością to na nim skupione są oczekiwania medalowe w handbike'owym wyścigu wspólnym i czasówce, wielce prawdopodobny jest też start naszych tandemistek, duetu Wnuczek/Podkościelna (2 x złoto na ostatnich mistrzostwach świata). Niepewne są natomiast starty Anny Harkowskiej, vicemistrzyni zeszłej paraolimpiady i z toru, i z szosy (!!!), nie znamy też planów startowych na ten sezon Renaty Kałuży, aktualnej vicemistrzyni świata z szosy - a to od tegorocznych wyników będzie zależało zdobycie paraolimpijskich paszportów. Szans medalowych jest, jak widać sporo - a na zeszłych igrzyskach po srebrny medal sięgneli też i mężczyźni w tandemie (Kosikowski/Korc). 

Handbike - Sport masowy? 

   No chyba na szczęście tak. Symptomów jest parę: na imprezach biegowych pojawiają się co jakiś czas kategorie handbike'owe, a w nich coraz więcej zawodników. Przykładowo - w ostatni weekend kategoria handbike towarzyszyła Orlen Warsaw Marathon (zwyciężył Rafał Wilk). Do treningów nie trzeba specjalistycznych umiejętności czy członkowstwa w klubie sportowym - a starzy zawodnicy chętnie służą pomocą młodszym stażem. Sprzęt staje się coraz łatwiej dostępny - w Polsce produkuje go m.in. firma, która praktycznie zmonopolizowała rynek wózków aktywnych, czyli GTM. Rowery przybierają też formy "dostawek"  jednokołowych do wózków, co oznacza, że nie trzeba się przesiadać z wózka na handbike, by skorzystać z takiego wsparcia do użytku codziennego, a więc można np. podjechać na wózko-rowerze do pracy, rozwijając zawrotne prędkości (o rozwijaniu umięśnienia nie wspominając).  W Warszawie istnieje nawet wypożyczalnia handbike'ów zlokalizowana w okolicach stacji metra Młociny. Jedyne minusy tego typu sprzętu to ceny - amatorskie używane nie schodzą raczej poniżej 3 tysięcy, nowe poniżej 10 tysięcy, natomiast Rafał Wilk ściga się na sprzęcie wartym ca. 80 tysięcy złotych. 
   Kolarstwo górskie? Myślisz że na rowerze ręcznym niemożliwe? Tu Polak ma swoje ogromne zasługi - to w Polsce powstał pierwszy rower do jazdy terenowej i po dużych wysokościach, a jego konstruktor, Jarosław Rola, brał udział w wyprawie niepełnosprawnych na szczyt Kilimandżaro. Ciekawych tego, jak różne warianty tej konstrukcji wyglądają, odsyłam na jego stronę internetową, natomiast jedno zdjęcie - poniżej. Może przy szerszym rozpropagowaniu kiedyś i kolarstwo górskie będzie miało swoje zawody, a potem wejdzie w program paraolimpiady? 


środa, 20 kwietnia 2016

Subiektywnie - Profesjonalizm i emocje w sporcie

   Zacznijmy dziś od klasyka: "Nie miejmy też złudzeń; Paraolimpiada nie będzie budziła nigdy takich emocji, jak olimpiada, jest... budzi różne wzruszenia, ale nie są to porównywalne emocje z olimpiadą, natomiast odnoszę wrażenie, że sport niepełnosprawnych w Polsce... No, w różnych miejscach to różnie wygląda, ale raczej jest otoczony, yy, no, troską".
   Przyjrzyjmy się bliżej temu, czy w pierwszej części swojej wypowiedzi Donald Tusk (bo to jego wypowiedź) ma choć trochę racji. I w zasadzie, skąd takie słowa byłemu premierowi mogły przyjść do głowy? I czy to już czas zacząć mówić o sporcie niepełnosprawnych jako przede wszystkim o sporcie właśnie, a nie "formie rehabilitacji"?
   Czy sport osób niepełnosprawnych jest wystarczająco profesjonalny, by budzić silne emocje wśród publiczności?

Profesjonalizm

   To, co najbardziej wkurzało środowisko sportu niepełnosprawnych w wypowiedzi ówczesnego premiera, to chyba pobrzmiewający w niej nadopiekuńczy ton, w myśl którego sport niepełnosprawnych, jako ten gorszy, należy przede wszystkim otoczyć troską, ale za bardzo się nie przejmować, bo to przecież nie są prawdziwe sukcesy, tylko takie na niby. No więc jak to jest z profesjonalizmem u paraolimpijczyków? 
   Jeszcze nie tak dawno sięgnięcie po najwyższe laury w sporcie osób niepełnosprawnych mogło się wydawać stosunkowo proste - dziś jednak, stosunkowo niedługo po narodzinach paraolimpiady, ciężko już uświadczyć sportowca, którego wygląd nie wskazuje na atletyczne przygotowanie. Jeżeli sam pomysł na to, by osoby niepełnosprawne rywalizowały ze sobą w sporcie możemy datować na 1945-46, czyli na pionierskie działania doktora Ludwiga Guttmanna w szpitalu Stoke Mandeville (nie, moi drodzy Korwiniści, to nie był pomysł Hitlera), to musimy sobie uświadomić, że ta rywalizacja jest jeszcze stosunkowo młoda. Pierwsze igrzyska paraolimpijskie to rok 1960. Kolejne dyscypliny dołączają do programu. Rugby, które dziś wydaje się kanoniczną dyscypliną paraolimpijską, na dobre do programu igrzysk weszło w roku 2000. 
   Jednak już dziś w zasadzie większość dyscyplin paraolimpijskich w Polsce i na świecie funkcjonuje w profesjonalnych ramach - gęsta jest sieć klubów, często wielosekcyjnych. Dla paraolimpijczyków to sport jest głównym zajęciem życiowym - treningi w niektórych dyscyplinach i ośrodkach odbywają się i po kilka razy dziennie. Cenne jest tu wsparcie państwa - choćby programy stypendialne dla tych, którzy pokazują się od dobrej strony na zawodach międzynarodowych. To wsparcie często jest jeszcze niewystarczające, ale już sprofilowane na wyniki i medale. Nawet sponsorzy nie są już rzadkością - drużyny ligowe w rugby czy koszykówce miewają już w nazwach przedrostki sponsorskie (najczęściej firm medycznych czy producentów sprzętu sportowo-rehabilitacyjnego). W sportach niewymagających sprzętu dedykowanego osobom niepełnosprawnym (typu łucznictwo czy tenis stołowy) zdarza się, że to kluby osób "pełnosprawnych" biorą pod opiekę potencjalnych paraolimpijczyków. Wielu z nich z kolei uczestniczy (z sukcesami) w zawodach osób pełnosprawnych - by wspomnieć tu tylko przykład Natalii Partyki. 
   Każdemu, kto nie wierzy w profesjonalizm sportu paraolimpijskiego, polecam serdecznie trening rugby na wózkach. W tej dyscyplinie grają osoby, które mają deficyt  w przynajmniej trzech kończynach. Miej nadzieję na tym treningu na taryfę ulgową. Ja z mojej jedynej gierki towarzyskiej z zawodowcami wyszedłem ledwo żywy i bardzo poobijany.


       

Co zatem decyduje o emocjach?

No to może nie chodziło premierowi o profesjonalizm, tylko o to, że to rzeczywiście mało widowiskowe zawody? 
   Skoro z zawodowstwem zawodników jest tak dobrze, to czemu trybuny na zawodach (nawet czasem rangi międzynarodowej) poza igrzyskami paraolimpijskimi świecą pustkami?
    Powiedzmy sobie parę rzeczy otwarcie: to nie jest tylko kwestia sportu paraolimpijskiego. W Warszawie co roku odbywa się puchar świata w szermierce - wiedzieliście? Reklamy wiszą chwilę przed tym wydarzeniem po całym mieście. Dwa lata temu z ciekawości zajrzałem na te zawody - 90 procent publiczności stanowili... uczniowie klas szermierczych z warszawskiej szkoły na Lokajskiego. Spójrzmy zatem na sporty olimpijskie - który z nich na świecie cieszy się gigantyczną popularnością? Rzeczywiście, tłumy zaglądają najczęściej na zawody piłki nożnej (której ranga na igrzyskach jest jednak znikoma), koszykówki, lekkoatletyki (chociaż to zastanawiające, jaka byłaby jej ranga, gdyby nie igrzyska?), sporo osób obserwuje też pływanie. Potem zaczynają się sporty, które są narodowymi specjalnościami - z pewnością nas na igrzyskach będzie szalenie interesował turniej siatkarski i piłki ręcznej, ale na świecie bywa z tym różnie. I tutaj dochodzimy do clou - najważniejsze są dla publiczności sporty, do których "dopisana" jest jakaś historia. Nie ma co liczyć na międzynarodową popularność paraolimpijskiej piłki nożnej, brak tej rywalizacji takiej ilości podtekstów i kontekstów, w jakie wpisuje się rywalizacja na MŚ czy w Lidze Mistrzów. Co innego jednak koszykówka czy rugby - niesamowitą międzynarodową sławę zdobył film o rugbystach "Murderball", między innymi właśnie dlatego, że opowiadał o tej rywalizacji wielkich "firm" tej dyscypliny, Kanady i USA. Z powodu historii Oscara Pistoriousa sporo par oczu będzie zwróconych na lekką atletykę. U nas pewnie najłatwiej będzie "sprzedać" i emocjonować się naszymi specjalnościami - czyli lekką właśnie, tenisem stołowym (Natalia Partyka raz jeszcze się kłania ;) ), czy szermierką. Jeśli ktoś chciałby w Polsce w kontekście paraolimpijskim rozbudzić zainteresowanie dajmy na to goalballem... Kto oglądał rywalizację na ostatniej olimpiadzie w piłce wodnej, niech pierwszy rzuci kamieniem.
   A jeśli chodzi o widowiskowość w czystej postaci w sportach osób niepełnosprawnych, to takie coś specjalnie dla państwa zmontował mój przyjaciel Mateusz Ciągło:

Jak widać, widowiskowe i emocjonujące mogą być i dyscypliny dedykowane najbardziej niepełnosprawnym zawodnikom. W Rio spektrum będzie szerokie. Od szerymierki do bocci. Od piłki nożnej po rugby na wózkach. 
Co wybierzesz? 


    

   

wtorek, 12 kwietnia 2016

Ale o co chodzi? Odcinek 3: Piłka nożna przeszłości, teraźniejszości i przyszłości

Mało oczywiste skojarzenie z Igrzyskami Paraolimpijskimi.
A tu jeszcze parę rodzajów tej dyscypliny. 
Kto gra w piłkę nożną na paraolimpiadzie i jak to robi?
Wreszcie - czy w którymś z rodzajów piłki nożnej Polacy są specjalistami? 
Zapraszam do przewodnika po świecie futbolu - tego dostępnego dla osób z bardzo różnymi niepełnosprawnościami. 


Futbol 7-osobowy - sport przeszłości? 

   Pierwsza z odmian to taka, z którą w Rio spotkamy się prawdopodobnie po raz ostatni - nie ma jej już w programie następnych Igrzysk w Tokio w 2020, a gościła w nim od 1984. Dla kogo to odmiana? 
   Ano dla każdego, kto spełnia wymogi tzw. minimum niepełnosprawności - a dodatkowo jego niepełnosprawność utrudnia mu (zdaniem klasyfikatora) branie udziału w zawodach futbolowych z pełnosprawnymi. Przepisy wymuszają obecność na boisku osób z różnymi rodzajami niepełnosprawności. Po tych sportowcach rzadko taką niepełnosprawność widać na pierwszy rzut oka, a mecze bywają naprawdę widowiskowe. Różnice, które zobaczy przeciętny widz, to przede wszystkim mniej zawodników, nieco mniejszy rozmiar boiska (75x55 metrów), brak spalonych, krótszy mecz (2x30 minut), czy możliwość wyrzucenia autu jedną ręką. 
   Dlaczego więc dyscyplina wypada z programu paraolimipijskiego? Oprócz rozmaitych zakulisowych rozgrywek w siedzibie IPC w Bonn, o których ciężko rozstrzygać z perspektywy kanapy na warszawskim Ursynowie, daje się zauważyć pewną rzecz - z programu co i rusz wypadają dyscypliny, które są dedykowane osobom z minimalną niepełnosprawnością. Tego typu kategorie nie znikają oczywiście z lekkoatletyki czy pływania, ale z programu igrzysk wypadało już np. podnoszenie ciężarów stojąc, zapasy, czy koszykówka na stojąco (dla osób z deficytem intelektualnym). Milej widziane są dyscypliny, które może uprawiać szersze grono sportowców, bądź w sposób specyficzny dostosowywane do niepełnosprawności.
   Złoci medaliści poprzednich igrzysk to Rosjanie. Srebrni - Ukraina. Wyobraźcie sobie państwo taki finał we wrześniu. Tam nikt nie odstawi nogi, a kości będą trzeszczeć. 
   Zanim jednak pożegnamy tę dyscyplinę, "przeżyjmy to jeszcze raz". Nie udało mi się co prawda znaleźć meczu finałowego, ale jest mecz z historią, a konkretnie - dogrywka w meczu o miejsca 5-8. 

"Blind football"

 

   Piłka nożna 5-osobowa ze względu na dedykowaną niepełnosprawność zwana jest również blind footballem. Mogą grać w nią osoby z całkowitą lub częściową dysfunkcją wzroku, jednak wszyscy w opaskach na oczy, zapewniających równość szans
   Ta dyscyplina od tradycyjnej piłki nożnej odbiega zdecydowanie, bardziej przypomina futsal. Zdecydowanie mniejsze jest boisko (42x22 metry), krótszy czas (2x25 minut), na bocznych liniach stoją bandy - więc de facto nie ma autów, nie ma też przepisu o spalonym (z oczywistych względów). W środku piłki mamy... no właśnie nie dzwoneczki, ale inne hałasujące rzeczy, które powodują, że gracze piłkę doskonale słyszą. Dodatkowo drużyny wspierane są przez jednego widzącego zawodnika na boisku - czyli bramkarza, który też nie może być zawodowym piłkarzem - i dwóch przewodników poza boiskiem, którzy mogą dawać zawodnikom swojej drużyny wskazówki co do położenia piłki i ustawienia przeciwnika. 
   W tej wersji futbolu decydujące znaczenie dla wyniku meczu potrafią mieć indywidualne umiejętności i technika zawodników - okiwanie obrońcy czy sprawienie odpowiednim dryblingiem, że rywale już nie wiedzą, gdzie jest piłka, to umiejętności bardzo pożądane. Które kraje zatem mogą być tu dominatorami? Zgadliście, tytułami Mistrzów Świata i Paraolimpiady wymieniają się generalnie Brazylia i Argentyna. W Rio na meczach będzie więc pewnie gorąco :). 
   Dla chętnych, oczywiście, odpowiedni materiał video: 


Co może być więc tym, trzecim, nieolimpijskim, rodzajem? Piłką nożną przyszłości? 

Amp Futbol

   Dyscyplina najmłodsza z wymienionych, w Polsce obecna dopiero cztery lata. Nieobecna na Igrzyskach Paraolimpijskich - choć wszystko wskazuje na to, że to tylko kwestia czasu. Dlaczego więc warto o niej wspomnieć na koniec? 
   Jest niezwykle widowiskowa. Wyobraźcie sobie państwo ludzi po amputacjach jednej nogi, próbujących dzięki poruszaniu się o kulach grać w piłkę nożną. Już? 
   W mojej wyobraźni taka gra była bardzo wolna i mało dokładna. A potem te wyobrażenia zderzyły się z rzeczywistością. Szybką i do bólu precyzyjną: 
    Polacy też stawiają swoje pierwsze kroki. Ale jakie! Pod koniec 2014 roku w Meksyku odbyły się mistrzostwa świata w amp futbolu. Polska reprezentacja jechała dopiero drugi raz na czempionat. I za tym drugim razem otarła się o podium, w ćwierćfinale ogrywając 2:1 faworyzowaną Argentynę, a w meczu o 3. miejsce przegrywając z potęgą światowego amp futbolu, Turcją. 
    Dla wielu krajów możemy uchodzić za przykład organizacyjnego sukcesu. Mamy regularnie grającą ligę, już po czterech latach rozwoju dyscypliny zaczynamy odważnie patrzeć w przyszłość, i zaczynamy regularne szkolenia dla dzieci i młodzieży (w sporcie osób niepełnosprawnych w Polsce to naprawdę ewenement!), polskie stowarzyszenie jest też członkiem założycielem Europejskiej Federacji Amp Futbolu, a jego prezes, Mateusz Widłak, stał się... pierwszym prezesem tej federacji. Federacja szybko nawiązała owocną współpracę z UEFA, a stowarzyszenie  - z PZPN. Co roku organizowany jest w Polsce duży turniej dla czołowych reprezentacji ze świata - AMP Futbol Cup.
    Mamy więc wszystko, by sięgać po najwyższe laury. A ta dyscyplina przy tak regularnym rozwoju zdecydowanie ma szansę pojawić się na igrzyskach - skoro nie w 2020, to w 2024... Świetny to byłby impuls do rozwoju i piękny 40 jubileusz - w 1984 rozegrano pierwsze zawody międzynarodowe dla amp futbolistów.  



  

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Subiektywnie - Pokażcie nas w Rio!

   Temat transmisji z Igrzysk Paraolimpijskich powraca jak bumerang co cztery lata. 
W każdym razie ja go pamiętam od czasu, gdy jako dziewięciolatek pierwszy raz usłyszałem o Paraolimpiadzie i widziałem jej fragmenty w niemieckiej telewizji (IP Sydney 2000). 
Teraz pojawia się światełko w tunelu. Ale z tyłu głowy tli mi się pytanie - czy przypadkiem nie okaże się, że transmisje będą spektakularną klapą, a ktoś zarzuci, że "ludzie zdecydowali pilotem" i relacje wrócą do internetowego podziemia?  I wreszcie - co sprawia, że dana rzecz, nawet bardzo wartościowa, staje się obiektem powszechnego zainteresowania? Może zamiast słuszności i poczucia wyższości moralnej, paraolimpijczykom przyda się po prostu dobry PR-owiec?
Zapraszam do przeczytania wpisu w tej sprawie.


Meet the Superhumans

   Przyjrzyjmy się na początek przypadkowi Brytyjskiemu, modelowemu, jeśli chodzi o wejście igrzysk do głownego nurtu medialnego. Jest rok 2005, Londyn zostaje mianowany gospodarzem Letnich Igrzysk Olimpijskich 2012, z Paraolimpijskimi oczywiście w pakiecie. Komitet Organizacyjny szacuje wtedy, że sprzeda się około 1,2-1,3 miliona biletów (co przy ateńskich ~850 tyś. brzmi i tak imponująco), a do sprzedaży zamierza wystawić 1,5 miliona (co oznacza, że w halach adaptowanych na potrzeby Igrzysk część trybun będzie niedostępna bądź już zdemontowana). W Pekinie zawody ogląda ponad 3 miliony ludzi, ale musimy sobie uzmysłowić, że tam zdecydowaną większość biletów rozdano po zakładach pracy. 
   Dwa lata przed Igrzyskami Channel 4 przejmuje od BBC (które do tej pory relacjonowało Paraolimpiadę, w wymiarze mniej więcej zbliżonym do tego, jaki proponuje dla Rio 2016 TVP) prawa do Igrzysk Paraolimpijskich. Kosztuje to ich zawrotne 7 milionów funtów. 
   I zaczyna się niesamowita historia. Channel 4 razem z Brytyjskim Komitetem Paraolimpijskim organizuje gigantyczną kampanię reklamową, która przybliża poszczególnych bohaterów reprezentacji Zjednoczonego Królestwa. Wybrane postacie są wyraziste, mają ciekawy życiorys i przede wszystkim medalowe szanse. W przekazie dominuje duma narodowa, również z tego, że ruch paraolimpijski "wraca do domu" - jego początki to rehabilitacja weteranów wojennych w szpitalu w Stoke Mandeville i zorganizowane tam w 1948 (równolegle do Londyńskich Igrzysk) zawody.  A potem mamy ten klip, który w sieci szybko staje się viralem: 


   Efekt? 
  1. Relacje z Igrzysk Paraolimpijskich zajmują cały czas antenowy Channel 4 - 500 godzin to 4 razy więcej niż za czasów, gdy za transmisję Igrzysk brała się BBC. 
  2. Załapuje się na nie łącznie 39,9 miliona Brytyjczyków - czyli ok. 69% mieszkańców Wysp Brytyjskich. Codziennie relację oglądało 25% całej populacji. 
  3. Bieg na 100 metrów w kategorii T44 (najbardziej prestiżowy bieg sprinterski paraolimpiady) obejrzało na żywo w Channel 4 6,3 miliona widzów - nietrudno zauważyć związek między tym faktem a tym, że jednym z bohaterów kampanii "Meet the Superhumans" był zwycięzca tej rywalizacji, Brytyjczyk Jonnie Peacock. 
  4. 64% Brytyjczyków uważa, że Igrzyska Olimpijskie są tak samo atrakcyjne jak Paraolimpijskie (79% wśród tych, którzy oglądali transmisję w Channel 4). 68% uważa, że transmisje miały dobry wpływ na to, jak postrzegają sport niepełnosprawnych. 
  5. Channel 4 ze sportu paraolimpijskiego uczyniło znak firmowy  - ostatnio relacjonowali np. mistrzostwa świata w lekkoatletyce. Ma też stworzoną stronę, która w przyjazny sposób objaśnia nieobeznanym kategorie niepełnosprawności w poszczególnych dyscyplinach.    
(TUTAJ źródło tych badań, z których pochodzą podane wyżej liczby)

   A, jeszcze o wspomnianej na początku sprzedaży biletów. Szła tak dobrze, że o żadnym zamykaniu czy zmniejszaniu pojemności obiektów nie mogło być mowy. Igrzyska na trybunach (bez żadnego rozdawania biletów po zakładach pracy) obejrzało 2,7 miliona widzów. Nie zna życia ten, kto nie był na występach Brytyjczyków na Igrzyskach - ogłuszający doping w czasie meczu koszykówki na wózkach zapamiętam na zawsze. 

A u nas? 

   Obecność niepełnosprawnych sportowców w polskiej telewizji chyba na długo jeszcze będzie mi się przede wszystkim kojarzyć z postacią Michała z "Klanu". Ta postać z telewizyjnego tasiemca miała wypadek, po którym załamała się jego kariera piłkarska, i zaczął chodzić na treningi koszykówki na wózkach. To był przełom wieków i początek szerszego zaistnienia w świadomości Polaków sportu osób niepełnosprawnych.
   Przed igrzyskami w Londynie o sportowcach niepełnosprawnych nie słychać nic - pojedyńcze wzmianki dotyczące nieudolności poprzednich władz PKPar, czy kłotnia o przetarg na stroje dla obu reprezentacji olimpijskich (a konkretnie o to, czemu 4F nie miało w planach szyć tych paraolimpijskich) - o szansach medalowych, ludziach jadących na Paraolimpiadę ni widu, ni słychu. Jeden z pracowników TVP w przypływie szczerości wypala do działaczy sportu niepełnosprawnych, że transmisji nie będzie, bo niepełnosprawni nie są estetyczni - choć telewizja mogłaby robić ją za bardzo małe pieniądze, bo prawa do niej ma Europejska Unia Nadawców. Na szczęście jednak żyjemy w epoce mediów elektronicznych i społecznościowych. Zapotrzebowanie na transmisję zainteresowanym pokrywa sam Międzynarodowy Komitet Paraolimpijski przez internet, a pewna firma (bodajże kosmetyczna) postanawia w łatwy sposób zwiększyć zasięg na Facebooku i opublikować zdjęcie polskiej reprezentacji na ceremonii otwarcia Igrzysk i napisać coś w stylu "kibicujemy dzielnym polskim paraolimpijczykom" i zgarnia niebotyczną liczbę udostępnień, około dwukrotnie zwiększając zasięg strony i liczbę like'ów.
    Rusza lawina, ale to nie taka, jakiej bym sobie życzył. Dużo o sprawie publikuje serwis Natemat.pl (z którego gościnnych łamów wówczas skorzystałem). W programie "Tomasz Lis na żywo" pojawia się temat igrzysk paraolimpijskich. Niech skład tego programu najlepiej opowie wam, jakie podejście do sportu niepełnosprawnych prezentują polskie media: 
  1. Krzysztof Cegielski - były żużlowiec, po wypadku na torze porusza się na wózku;
  2. Karolina Korwin-Piotrkowska - chyba chodziło o zbieżność nazwisk i rozbieżność poglądów z...
  3. Janusz Korwin-Mikke - zaproszony chyba dlatego;
  4. Jaś Mela - przykład dzielnego niepełnosprawnego, co kiedyś zdobył biegun. 
   Z całym szacunkiem dla zaproszonych - ale czy widzicie tu kogoś związanego ze sportem paraolimpijskim? Jakąś postać, którą możnaby zaprezentować? Wiecznie uśmiechniętą Joannę Mendak, multimedalistkę w pływaniu? Też byłego żużlowca, który po wypadku porusza się na wózku, a teraz medalistę paraolimpijskiego, Rafała Wilka, który zaraża handbike'ową pasją ludzi w całej Polsce? Zainteresowanego historią barwnego rozmówcę, szermierza Grzegorza Plutę, który po igrzyskach i złotym medalu w szabli rozkręca po Polsce działalność popularyzującą sport niepełnosprawnych? Wiele innych fantastycznych postaci, z których walką i postawą można się utożsamić?
    Jesteśmy cztery lata później. Na całe szczęście epokę HTMLa łupanego pożegnały strony PZSN Start i PKPar - głównych organizacji odpowiedzialnych za propagowanie sportu wśród osób niepełnosprawnych. Jeszcze niedawno strach był na ich strony internetowe wchodzić - odstraszało wszystko, od wyglądu przez nieczytelny układ po nieaktualne informacje (ze składem zarządu instytucji włącznie). Dalej brakuje porządnej narracji, postaci, z którymi można się utożsamić - ale na szczęście są już aktualne, dobrze zaprezentowane informacje, a i biogram najważniejszych sportowców się już na tych stronach znajduje. Środowisko wyciągnęło wnioski - Stowarzyszenie "Nie widzę przeszkód" bardzo solidnie odrobiło lekcję i odpowiednio wcześnie przygotowało kampanię naciskającą na TVP w sprawie transmisji. Dzięki temu są one zapewnione - TVP jednak przypomniało sobie o umowie z EUN i ma w paśmie ogólnodostępnym zaprezentować ok. 4 godzin relacji z Rio, w tym 3 na żywo. W porównaniu z aktualną pozycją sportu niepełnosprawnych w TVP (pół godziny audycji raz w miesiącu w sobotę o 6:30 na antenie ogólnopolskiej) skaczemy w inną galaktykę. Co napawa niepokojem? W ramach kampanii "Pokażcie nas w Rio" niektórzy komentatorzy podłożyli wtórnie swój głos pod relacje z medalowych osiągnięć niektórych polskich sportowców. Jak to brzmi?  
   Chwilowo komentator nie dostosował się do poziomu kampanii stowarzyszenia "Nie widzę przeszkód" - w głosie Marka Jóźwika słychać ten rodzaj zaangażowania, który raczej kojarzy się z grzybobraniem a nie zawodami sportowymi. Być może dziennikarzom potrzeba jeszcze otrzaskania się z tematem - ostatecznie to ich praca i wysiłek, wcześniejsze materiały o polskich sportowcach w głównych serwisach sportowych i zrozumienie pewnych niuansów sportu paraolimpijskiego przełożą się na to, czy przedrze się on do głównego nurtu. Czy starczy czasu? 
   Do Igrzysk Paraolimpijskich w Rio pozostało 156 dni. 

PS - ostatnio wypowiadałem się o sporcie paraolimpijskim w Polskim Radiu 24 - gośćmi audycji byli też Łukasz Szeliga (prezes PKPar) i złoty szermierz z Londynu, Darek Pender. Zapraszam do wysłuchania
   

    

piątek, 1 kwietnia 2016

Ale o co chodzi? Odcinek 2: Lekkoatletyka

   Bohaterem dzisiejszego wpisu będzie królowa sportu. Lekkoatletyka jest w centrum zainteresowania na praktycznie każdych igrzyskach paraolimpijskich, i przyciąga na stadion tłumy kibiców, szczególnie na wieczorne sesje. Tutaj Polacy się liczą - na to wskazuje choćby 9. miejsce w lekkoatletycznej klasyfikacji medalowej londyńskich igrzysk i 6. w klasyfikacji ostatnich mistrzostw świata, które odbyły się w Katarze. To co, będziecie obserwować? 

Ale proszę pana, co to za kategoria?

   Nie ma co - mimo szczerych chęci obserwować nie będzie łatwo. Wiadomo, w sporcie osób pełnosprawnych sprawa jest super jasna - odbywamy zawody dla seniorów/juniorów, kobiet/mężczyzn, to koniec potencjalnych kategorii. A przynajmniej tak się wszystkim wydawało do 2008 roku, ale o tym - na koniec. Medal w rzucie młotem jest więc tu po prostu medalem w rzucie młotem. A na igrzyskach paraolimpijskich? Dlaczego w lekkiej rozdane zostanie aż 177 kompletów medali? Kategoria T51, co to na przykład znaczy? I po co to wszytko? 
   Zacznijmy od wyjaśnienia liter przy kategoriach, do których przydzielani są sportowcy. Biegi i skoki są sportami, które rozgrywają się na bieżni - angielskie słówko "track" - stąd T na początku nazwy kategorii. Rzuty dzieją się na boisku (na trawie, piasku bądź mączce lądują rzucane i pchane przedmioty) - a więc litera F (ang. "field"). Aż do igrzysk w Londynie, kiedy odpadły zawody w lekkoatletycznym pięcioboju, dochodziło jeszcze P jak penthathlon. 
   Teraz liczby. 11, 12 i 13 przysługują osobom niewidomym/niedowidzącym.  Im wyższa liczba, tym lepszy wzrok. 20 to lekkie niepełnosprawności intelektualne. 31-38 to zawodnicy, którzy mają różne choroby układu nerwowego (typu ataksja, spastyczność, atetoza) czy problemy z koordynacją. 40-41 - niedobór wzrostu (karłowatość). Mało? A tu jeszcze zawodnicy z amputacjami/deficytami mięśniowymi i urazami rdzenia, czyli to, z czym prawdopodobnie kojarzy nam się lekkoatletyka paraolimpijska przede wszystkim. Upraszczając i nie dzieląc na podkategorie - 42-47 to ci pierwsi, 51-58 ci drudzy. Odpowiadając więc na pytanie z początku ---> w kategorii T51 możemy więc spodziewać się biegu na wózkach, np. na 100 metrów. Bardziej dociekliwych zapraszam na stronę IPC (czyli Międzynarodowego Komitetu Paraolimpijskiego) oraz anglojęzyczną Wikipedię.
  Proszę sobie jednak odpowiedzieć na jedno pytanie - co jest w sporcie najważniejsze? A może by tak klasyfikację pozostawić klasyfikatorom - a samemu wczuć się w emocje choćby tego konkursu, w którym Maciej Lepiato skacze po mistrzostwo i rekord świata?


Ale jednak - po co to wszystko!? 

   Należałoby powiedzieć - dla sprawiedliwej rywalizacji. Znacie państwo pewnie doskonale ten obrazek: 

  No i właśnie. Zazwyczaj wyboru dyscypliny dokonują za nas warunki fizyczne, z którymi się urodziliśmy. W legendarnej już wypowiedzi przy okazji poprzednich letnich igrzysk paraolimpijskich (dziś już) europoseł Janusz Korwin-Mikke wspominał, że w igrzyskach olimpijskich chodzi po prostu o wskazanie najlepszego. Niby logiczne, ale jak zwykle u JKM (wybaczcie złośliwość) - ten polityk nie wziął pod uwagę wszystkich zmiennych, więc z wynikania wyszło, co wyszło. Przy jego założeniach - sport jako taki nie istnieje, nie wskazuje się bowiem najbardziej sprawnego człowieka na ziemi, a tylko najbardziej sprawnego w poszczególnych wycinkach sprawności  - biegach, rzutach, pływaniu czy grach drużynowych - do których trzeba trochę innych warunków fizycznych czy czasem specyficznej bystrości czy inteligencji. Tutaj do wrodzonych warunków dochodzi jeszcze kwestia rodzaju posiadanej niepełnosprawności. No i właśnie dlatego częściej dzieli się zawodników na kategorie, żeby nie tworzyć między różnymi typami niesprawności dziwacznych przeliczników. Dla osób z podobnymi wyłączonymi grupami mięśni tak samo trudny będzie rzut oszczepem czy maczugą (paraolimpijski zamiennik młota). Ciężko byłoby wymagać od tetraplegika (porażenie czterokończynowe) rywalizacji z paraplegikiem (porażenie nóg), mimo tego, że obaj poruszają się na wózku - dlatego ich kategorie między 51 a 58 będą różne. Bywa jednak, że uraz, który "robi różnicę" w jednej z konkurencji lekkiej atletyki, jest nieistotny w innym - wtedy kategorie się łączy. Zapewniam również, że wśród zawodników w tej samej kategorii, a nawet zawężając się do biegaczy, Ci najbardziej wytrzymali będą biegać maratony, a Ci z najlepszym startem - sprinty.
   Ktoś pewnie powie - no tak, ale w takim razie opłaca się oszukiwać przy ocenie sprawności, prawda? I tak, i nie. Wykrycie takiego oszustwa to dyskwalifikacja (na zawodach, czasowa lub dożywotnia), a oceny sprawności uczestników dokonują niezależni klasyfikatorzy, których ocena - również w trakcie igrzysk - może pozbawić danego uczestnika szansy na medal. Zresztą: 

Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni... 


  No bo właśnie - czy problem klasyfikacji jest problemem wyłącznie paraolimpijskim? A może zaczyna dotyczyć Igrzysk Olimpijskich? 
  Jest rok 2008, Trybunał Arbitrażowy przy MKOl daje Oscarowi Pistoriusowi możliwość uczestnictwa w zawodach z zawodnikami pełnosprawnymi. Jednocześnie opinie naukowców po badaniach biomechanicznych były dla niego niekorzystne - wskazywały, że jego protezy dają mu przewagę na dłuższych dystansach nad zawodnikami pełnosprawnymi. Trybunał uznał jednak, że dowody w tej sprawie są niewystarczające. 
  Jak to więc uporządkować? Czy od tej pory możliwe będzie, że ktoś - dla poprawienia wyniku sportowego - każe sobie amputować nogi? Decyzja dotycząca Pistoriusa nie przenosi się na innych sportowców z niepełnosprawnościami, i każdorazowo trzeba będzie występować o taką zgodę. Ale możliwość dopingu "technologicznego" to nie jest jedyny problem. Wydawałoby się, że bycie kobietą bądź mężczyzną to sprawa bardziej oczywista - jednak kontrowersje w tym temacie pojawiają się już w 1967 roku, a podejrzewam, że wobec coraz bardziej liberalnych norm obyczajowych dotyczących płci współcześnie problem może tylko narastać... 

RIO! Igrzyska! Na kogo zwrócić uwagę? 

   Przede wszystkim, na polskich medalistów ostatnich mistrzostw świata IPC: 
  1. Barbara Niewiedział - 3x złoto(!!!): na 400, 800, 1500 metrów, kategoria T20
  2. Michał Derus - złoto na 100 metrów, srebro na 200 metrów, kategoria T47
  3. Maciej Lepiato - złoto w skoku wzwyż (z rekordem świata!), kategoria T44
  4. Karolina Kucharczyk - złoto w skoku w dal, kategoria T20
  5. Bartosz Tyszkowski - złoto w pchnięciu kulą, kategoria F41
  6. Janusz Rokicki - złoto w pchnięciu kulą, kategoria F57
  7. Ewa Durska - złoto w pchnięciu kulą, kategoria F20
  8. Lucyna Kornobys - srebro w rzucie oszczepem, brąz w pchnięciu kulą, kategoria F34
  9.  Arleta Meloch - srebro na 1500 metrów, kategoria T20
  10. Robert Jachimowicz - srebro w rzucie dyskiem, kategoria F52
  11. Katarzyna Piekart - srebro w rzucie oszczepem, kategoria F46
  12. Alicja Fiodorow - brąz na 100 metrów, kategoria T47
  13. Mateusz Michalski - brąz na 200 metrów, kategoria T13
  14. Karol Kozuń - brąz w pchnięciu kulą, kategoria F55
  15. Marek Wietecki - brąz w rzucie dyskiem, kategoria F12
  16. Maciej Sochal - brąz w rzucie maczugą, kategoria F32
Spośród legend polskiego sportu paraolimpijskiego państwa życzliwej pamięci poleca się też m.in. Tomasza Hamerlaka, maratończyka na wózku. 

Bezpośrednio przed Igrzyskami Paraolimpijskimi, na blogu będzie można się spodziewać również kalendarza kibica, w którym nasze paraolimpijskie nadzieje zostaną wyróżnione - z dnia na dzień będę też aktualizował kalendarz transmisji - przede wszystkim streamingu internetowego, ale też prawdopodobnie i tych telewizyjnych (TVP twierdzi, że w tym roku możemy się ich spodziewać - oby!)  

A gdzie zacząć trenować? 

W wypadku przykładowo rzutów - może wystarczy pójść do lokalnego klubu dla osób pełnosprawnych? Często trenerzy tam decydują się na wzięcie pod swoje skrzydła niepełnosprawnego podopiecznego. 
Wykaz klubów, które zajmują się lekkoatletyką konkretnie pod kątem osób niepełnosprawnych znajdziecie tu

Mimo potencjalnych kłopotów z ogarnięciem kategorii - w Rio emocje gwarantowane!