sobota, 28 maja 2016

Ale o co chodzi? Odcinek 7: Rugby na wózkach

   Prawdopodobnie jeden z najbardziej medialnych sportów paraolimpijskich. Mnóstwo w nim pozornych paradoksów. Jest pełen wywrotek, walki, emocji i widowiskowych zagrań wykonywanych przez zawodników z... deficytem sprawności w co najmniej trzech kończynach, a więc przez osoby bardzo niepełnosprawne. Dyscyplina bardzo młoda, na igrzyskach od 2000 roku (1996 - zawody pokazowe), a już budząca gigantyczne (jeśli nie największe - tu ostra rywalizacja z koszykówką i lekkoatletyką) zainteresowanie. Jak to możliwe? Czemu, myśląc o zakupie biletów na najważniejsze wydarzenia letnich igrzysk, warto w pierwszym rzędzie pomyśleć o finale rugby?  I w ogóle - czym jest rugby na wózkach? Na trawie czy na parkiecie? No i czy to jest gra tak kontaktowa, jak wynika z nazwy?
   Zacznijmy od tego, że na parkiecie. I już się biorę za tłumaczenie, i za opowieść o tym fascynującym sporcie i jego sytuacji w Polsce i na świecie, oraz o pewnym filmie dokumentalnym, który o mały włos nie dostał Oscara.  

Mordercza Piłka, czyli w co mogą grać tetraplegicy


   Ojczyzną rugby na wózkach jest Kanada. W 1977 grupa tetraplegików, czyli ludzi z porażonymi (częściowo) czterema kończynami szuka dla siebie sportu drużynowego. Koszykówka na wózkach nie daje im za dużo bonusów w punktach klasyfikacji medycznej, w dodatku nie wszyscy z nich mają takie możliwości funkcjonalne, by rzucić do wysoko ustawionego kosza. W wyniku tych pierwszych prób powstaje gra, którą dziś znamy jako rugby na wózkach. I taką nazwę rzeczywiście ma od lat 80., kiedy postanowiono ją zmienić. Poprzednia, jak na sport niepełnosprawnych, miała pewnie zły PR - "murderball". To rzeczywiście morderczy sport. 
   Na boisku w obu drużynach po czterech zawodników. Boisko wielkości koszykarskiego, na końcach parkietu - "bramki" o szerokości 8 metrów. Przez te bramki trzeba przejechać z piłką, to daje drużynie punkt. Oczywiście zawodnicy drużyny przeciwnej przez cztery kwarty meczu będą starali się do tego nie dopuścić, i w tym celu nie cofną się - prawie - przed niczym. Niedozwolony jest bezpośredni atak fizyczny  - co z tego jednak, skoro można zaatakować wózek? 



   Dodatkowe techniczne sprawy: na akcję drużyna atakująca ma 40 sekund, na wyjście z własnej połowy jest 12 sekund. Gracz przy piłce musi zakozłować lub podać piłkę raz na 10 sekund. Aby nie można było totalnie zamurować bramki czterema wózkami, przed bramką wytyczone jest pole bramkowe, w którym mogą przebywać tylko trzej zawodnicy z drużyny broniącej. 
   No i klasyfikacja. Tu gra inspirowana jest koszykówką - zawodnicy mają przydzielone punkty medyczne (od 0,5 do 3,5), i na boisku drużyna nie może przekraczać w sumie 8 punktów. Tak jak mówiłem, gra jest wymyślona przez tetraplegików i głównie do nich adresowana - minimalna niepełnosprawność pozwalająca na grę w rugby to deficyt w trzech kończynach. 

 Polska - czyli dlaczego jest średnio, skoro jest tak dobrze? 

 

   Struktura, która tworzy polskie rugby na wózkach brzmi jak przepis na sukces. Mamy silną, ogólnopolską organizację, która zajmuje się aktywizacją ludzi po urazach rdzenia kręgowego - wyszukuje ich po szpitalach, uczy samodzielnego życia, rehabilituje poprzez sport i aktywność fizyczną, pomaga w odnalezieniu się na rynku pracy; chodzi mi o Fundację Aktywnej Rehabilitacji. Przez obozy i działania Fundacji w całej Polsce przewija się masa tetraplegików - a to właśnie do nich adresowany jest ten sport. FAR jest też organizatorem Polskiej Ligi Rugby na Wózkach - w ramach tych zawodów funkcjonują aż 3 poziomy ligowe i 17 (!) regularnie trenujących w całej Polsce drużyn, dookoła zaangażowane środowisko sędziów, trenerów i fizjoterapeutów. Na zdrowy rozum powinniśmy więc mieć silną kadrę narodową, pretendentów do medali na imprezach międzynarodowych. 
  Jednak, jak już wspomniałem wyżej, wymaganiem do gry jest deficyt w trzech kończynach - to oznacza, że osoby po amputacjach też mogą grać w rugby z klasyfikacją medyczną za 3,5 punkta. Naszej kadrze brakuje właśnie takiego gracza - który byłby bardzo sprawny, sprawniejszy od naszych wysokopunktowców. Nic dziwnego, skoro rekrutacja zawodników odbywa się właściwie tylko w obrębie osób po urazach rdzenia. Widać to było szczególnie na ostatnich ME dywizji B w Pradze w 2015 roku. Polacy walczyli o awans do dywizji A (który dawał szansę na walkę o miejsca na Igrzyskach w Rio), jednak w półfinale tych zawodów Francja wręcz zmiażdżyła naszą kadrę. Ofensywa "Trójkolorowych" opiera się właśnie o takiego bardzo sprawnego zawodnika, eks-koszykarza Ryadha Sallema. Z amputowanymi trzema kończynami, bardzo szybki Sallem objeżdża pozostałych przeciwników jak tyczki w slalomie, zwłaszcza, jeśli pozostali zawodnicy z jego drużyny odpowiednio unieruchomią przeciwników zasłonami. 
   Te właśnie braki kadrowe powodują, że choć jeszcze cztery lata temu awans na igrzyska był dosłownie o włos, dziś było do niego o wiele, wiele dalej. 
   Kogo więc obserwować w Rio? Na pewno Australię, która broni paraolimpijskiego złota. Jej najjaśniejszym punktem jest Ryley Batt, parokrotnie wybierany najbardziej wartościowym zawodnikiem turniejów międzynarodowych. Warto też przyglądać się rywalizacji między USA a Kanadą, która urasta do rangi klasycznej w tej dyscyplinie. Tak, jakby odbywał się mecz piłkarski Real-Barcelona. Dlaczego? 

"Murderball - gra o życie"


   USA przez wiele lat dominowały w tej dyscyplinie sportu. Kadra Stanów zwyciężyła w zawodach pokazowych na Igrzyskach w Atlancie, a potem na już oficjalnych w Sydney. Do 2002 roku wygrywają też na wszystkich Mistrzostwach Świata. 
  Wtedy w życie amerykańskiej kadry wchodzą dziennikarze - Dana Adam Shapiro i Henry Rubin. Wiedzą, że chcą nakręcić film, który będzie traktował po prostu o tym sporcie. Nie wiedzą jeszcze, że życie napisze im niesamowicie ciekawy scenariusz, którego osią będzie rywalizacja Stanów Zjednoczonych i Kanady. Trenerem zawodników z kraju klonowego liścia zostaje bowiem były zawodnik amerykańskiej kadry, urażony brakiem powołań do mistrzowskiej ekipy, a rywalizacja między tymi reprezentacjami zdecydowanie się zaostrza... 
   Film, o którym mowa, to wielokrotnie nagradzany "Murderball - gra o życie". Jest bodaj najlepszym filmem o sporcie osób niepełnosprawnych, jaki widziałem. Pasuje w nim wszystko - oddanie charakteru tej rywalizacji, mocna narracja, wyraziści bohaterowie z nieszablonowym życiorysem. Wytarte słowa, że jakiś film/artykuł/książka "przełamuje tabu na dany temat" nabierają tu na nowo mocy - ale dzieje się to jakby mimochodem, bez nachalnej dydaktyki. Film wygrywa wiele festiwali, zdobywa też nominację do Oscara za najlepszy długometrażowy film dokumentalny. Przede wszystkim jednak jest odbierany pozytywnie przez wiele środowisk - zarówno przez osoby sprawne, które przez ten film pierwszy raz spotykają się ze sportem paraolimpijskim, jak i przez osoby ze środowiska rugby. To przełamanie tabu jest na tyle mocne, że bohaterowie filmu po jego premierze stają się m.in. gośćmi "Jackass"... 

  Jeśli chcecie więc doświadczyć, o czym mowa, warto zobaczyć ten film. Zapraszam też na Polską Ligę Rugby - do jutra w warszawskiej Arenie Ursynów trwa turniej I i III ligi. Finał - w niedzielę o 13:40. 
   Warto też na igrzyskach obejrzeć chociaż jeden mecz. Finał rugby odbywa się akurat wtedy, kiedy najważniejsze dla Polaków emocje będą już za nami - około południa dnia zamknięcia. Z pewnością czekają was wtedy dwie godziny, które zmienią wasze postrzeganie niepełnosprawności. Zresztą - niepełnosprawność? A co to takiego? 



                           
   


   

wtorek, 17 maja 2016

Ale o co chodzi? Odcinek 6: Szermierka

   Sport, w którym jesteśmy w światowej czołówce - od 1996 roku i pierwszego medalu dla Polski w historii szermierki na wózkach już na każdej paraolimpiadzie tych medali zdobywamy przynajmniej kilka. I tym razem mamy pokaźne grono kandydatów do podium. Na igrzyskach jest jednak we wszystkich trzech broniach i dwóch kategoriach niepełnosprawności dla kobiet i mężczyzn łącznie 88 miejsc. Szalenie mało, walka o sam paraolimpijski paszport będzie zażarta - a wszystko rozstrzygnie się po odbywających się na dniach mistrzostwach kontynentów (Europa + obie Ameryki, mistrzostwa Azji już dawno za nami). Na igrzyska zakwalifikują się też ci z naszych zawodników, którzy na koniec maja będą mieli wysoką pozycję rankingową (kwalifikuje się pierwsza czwórka pomijając mistrzów świata i kontynentów). Wszystkich zakwalifikowanych poznamy 31.05.
   Kogo jednak możemy się spodziewać w Rio? Na co zwrócić szczególną uwagę? 
   Klasyfikacja jest prosta i logiczna, przepisy bardzo zbliżone do szermierki osób sprawnych. Zacznijmy więc od sedna rywalizacji - naszych szans w Rio. 

Gdzie dwóch się bije... 


  Nie mylą państwa oczy - szablowy finał kategorii B ostatnich MŚ właśnie tak wyglądał. Dwóch Polaków, prywatnie bardzo blisko związanych, stanęło do rywalizacji o pierwsze miejsce (i bezpośredni awans na Igrzyska). Wygrał młodszy z nich, Adrian Castro. Starszy, Grzegorz Pluta, to mistrz paraolimpijski sprzed czterech lat właśnie w szabli. Polacy są z pewnością jednymi z faworytów na każdym turnieju, w którym stają w szranki. Grzegorzowi w tym momencie do awansu potrzebne jest albo złoto ME, albo zwycięstwo któregoś z wyżej od niego klasyfikowanych w rankingu na Mistrzostwach przy jednoczesnym obronieniu szóstego miejsca w rankingu. 
   O awans z rankingu w zasadzie spokojny może być Dariusz Pender, bardzo doświadczony i utytułowany zawodnik (m.in. złoto na ostatnich igrzyskach w Londynie), który będzie nas reprezentował w szpadzie i florecie (kategoria A).  Tak samo jak Kamil Rząsa, szpadzista, który ostatnio jest w świetnej formie (3 miejsce ostatniego Pucharu Świata). U kobiet jedną z faworytek do medalu szpadowego w kategorii A jest Marta Fidrych, a w kategorii B Marta Makowska będzie musiała do końca bić się o dobrą pozycję w rankingu - ale jeśli już ją osiągnie, będzie jedną z kandydatek do medalu, a przemawiać za nią będzie na pewno doświadczenie i medale zdobywane już od igrzysk w Sydney w 2000 roku w szpadzie i florecie. 
  Podsumowując - co oglądać? 
  W Szabli kategorię B mężczyzn.
  W szpadzie wszystkie kategorie wszystkich płci (!!!)
  We florecie kategorię A mężczyzn i B kobiet. 
  Będzie się działo!!! :)
  Należy się jednak państwu drobne wyjaśnienie.

Ale zaraz, co to są te kategorie? 


   To będzie duży skrót i uproszczenie, bo dla klasyfikowania zawodników przeprowadza się dość skomplikowane testy. Ale na spokojnie, zacznijmy od tego, czym w ogóle różni się szermierka na wózkach od tej bez wózków. 
   Podstawowa różnica to ta, że zawodnicy w szermierce na wózkach przypięci są do specjalnej platformy stabilizującej wózki z regulowanym dystansem między wózkami - szermierze ustawieni są na taką odległość, żeby móc wzajemnie do siebie sięgnąć bronią. O ile więc podstawowym narzędziem unikania trafienia przez rywala u osób chodzących będzie ucieczka nogami, to na wózku najważniejsze będzie odchylenie się do tyłu, i możliwość wychylenia się do przodu - by trafić wtedy rywala. Według tego właśnie przede wszystkim klasyfikowani są zawodnicy - co z grubsza dzieli ich na osoby z amputowanymi kończynami dolnymi (kategoria A), osoby ze sprawnymi rękami ale z mniejszą stabilizacją tułowia (kategoria B), i osoby z tetraplegią, czyli częściowym porażeniem mięśni rąk (kategoria C, nierozgrywane zawody na Igrzyskach). 

Ekspert w pięć minut


  1. Szermierka jest w programie paraolimpijskim od początku - jej wielkim propagatorem był dr. Guttman, ojciec ruchu paraolimpijskiego. Prawdopodobnie największy wpływ na to ma fakt, że pierwsi zawodnicy w sportach paraolimpijskich to weterani II wojny światowej- a szermierka ma duży związek z tradycją, patriotyzmem i historią, co często podkreślają też nasi zawodnicy. Na zdjęciu powyżej mamy właśnie zawody w kolebce sportu paraolimpijskiego, Stoke Mandeville. 
  2. Czym się różnią poszczególne rodzaje białej broni w praktyce? Floret to broń kolna (liczą się więc tylko pchnięcia), obowiązuje prawo konwencji (zawodnik zaatakowany może zadać trafienie dopiero w przeciwnatarciu, po uprzednim odbiciu ataku przeciwnika), liczą się tylko trafienia w tułów. W zasadach szabli też jest prawo konwencji, ale trafić można całe ciało rywala powyżej pasa, no i jest to jedyna broń sieczno-kolna (można więc trafić przeciwnika cięciem). W szpadzie rywala trzeba trafić pchnięciem w całe ciało powyżej pasem, istnieją za to przypadki przyznania trafienia równoczesnego (nie obowiązuje konwencja). 
  3. Polscy szermierze na wózkach prowadzą największy program propagowania sportu paraolimpijskiego wśród najmłodszych. Jeżdżą z pokazami po szkołach propagując zarówno integrację osób niepełnosprawnych w społeczeństwie, jak i mówiąc dużo o spełnianiu marzeń, ich realizacji, oraz patriotyzmie. Może chcesz dowiedzieć się więcej? Albo zaprosić pokaz do szkoły bądź na jakąś imprezę dla dzieci i młodzieży? Zapraszam na stronę internetową Akademii Integracji

Mistrzostwa Europy - gdzie śledzić? 


   Dziś ruszają Mistrzostwa Europy. Niestety, nie będzie z nich żadnej transmisji, również internetowej. Polecam jednak śledzenie strony mistrzostw, jak i fanpage'a na facebooku "Projektu Rio", tam znajdziecie na bieżąco wszystkie wyniki. 



 





wtorek, 10 maja 2016

Ale o co chodzi? Odcinek 5: Pływanie

   W tym odcinku kompendium dwie sprawy: o tym, jak wygląda klasyfikacja do odpowiednich grup w paraolimpijskiej rywalizacji w pływaniu (i dlaczego to trochę inaczej niż w np. lekkoatletyce) oraz o stanie dyscypliny w Polsce (i szansach medalowych). Zapraszam do lektury! Nie mogłem się też powstrzymać, by nie zacząć tego wpisu od jednego z moich ulubionych zdjęć z londyńskich igrzysk: 

Dlaczego inna klasyfikacja? 

  Ano dlatego, że środowisko wodne jest zdecydowanie inne. Tutaj może się okazać, że zawodnik z karłowatością może pływać w jednej kategorii z osobą po mózgowym porażeniu dziecięcym - jeśli tak się stanie, to dlatego, że ich ograniczenia w podobny sposób zmieniają  ich mobilność w wodzie. To, które partie mięśni działają (i jak działają) nie ma wprost przełożenia na funkcjonowanie w zanurzeniu - stąd taka na pierwszy rzut oka dziwna klasyfikacja, gdy w jednym biegu widzimy zawodników z amptuacjami, ograniczeniami ruchu i po urazach rdzenia kręgowego.  
   Nie zawsze tak było - jeszcze w 1988 na Igrzyskach w Seulu rozdano w pływaniu paraolimpijskim aż 257 (!) kompletów medali. Widać więc, że niepełnosprawności były bardziej rodzielone po rozmaitych kategoriach.  Dla porównania, w Rio pływacy będą walczyć o 152 komplety medali. 
   Ale jak czytać te kategorie? Czym się różni S1 od SM10? 
  Tradycyjnie, zacznijmy od literek: S to po prostu pływanie ("swimming"), i taki przedrostek będzie przy klasyfikacji pływaka startującego w stylach dowolnym, motylkowym i grzbietowym. Ze względu na to, jak innej sprawności wymaga styl klasyczny, to startujący w nim będą klasyfikowani osobno do tego stylu - i stąd inny przedrostek literowy: SB (B od "breaststroke). Styl zmienny, z tych samych powodów klasyfikowany osobno, uzyskuje przedrostek SM (od "medley"). Jest więc możliwe, że ktoś pływający stylem grzbietowym dostanie tam kategorie S2, a jednocześnie w stylu klasycznym dostanie inną cyfrę - SB3. 
   A teraz liczby: 1-10 to ograniczenia związane z ruchem, 11-13 to różne stopnie problemów ze wzrokiem. W obu wypadkach im wyższy numer, tym mniejszy problem. 14 to z kolei kategoria dla osób niepełnosprawnych intelektualnie, których niepełnosprawność wpływa w jakiś sposób na prędkość na pływalni - opóźnienie czasu reakcji na starcie, problemy z koordynacją w trakcie biegu, etc. 
   Tak więc rozszyfrowując klasyfikację osoby, która pływa w grupach S13, SB13, SM13 można powiedzieć, że jest ona osobą niedowidzącą sklasyfikowaną pod kątem wszystkich stylów pływackich. 

Beczka miodu, łyżka dziegciu, czyli pływanie niepełnosprawnych w Polsce

  
Zacznijmy od beczki miodu.
   A konkretnie od tego, że Polska ma tu mocną infrastrukturę - mnóstwo nowo wybudowanych pływalni, które były robione już z myślą o jakiejś formie dostosowania choćby przebieralni do osób niepełnosprawnych. Jest więc to sport łatwo dostępny. Wiele klubów proponuje zajęcia pływackie dla niepełnosprawnych, ta forma aktywności jest też polecana przez rozmaite fundacje, na których zajęcia trafiają ludzie świeżo po wypadkach (by wymienić choćby FAR). Powszechny dostęp i nauka - trudno o lepszy start, prawda? 
   Tu dochodzimy do łyżki dziegciu - nie jesteśmy bowiem światową potęgą w pływaniu, i niewiele robimy, by to zmienić, i powszechne uprawianie tej dyscypliny przekuć w sukcesy w sporcie profesjonalnym.  Świat nam odjeżdża, a my stoimy w miejscu. Po londyńskich Igrzyskach mówił o tym Krzysztof Paterka, który tam bronił srebra z Pekinu - czas, wtedy dawał mu ten medal, cztery lata temu ledwo wystarczyłby na wejście do finału, a Krzysztof ostatecznie był w Londynie piąty. Niewiele osób po urazach czy z defektami narządów ruchu pływa u nas na światowym poziomie, a trzon kadry paraolimpijskiej stanowią osoby niewidome i niedowidzące. Niedługo jednak będziemy mogli się cieszyć sukcesami np. pokazanej na zdjęciu wyżej Joanny Mendak, która właśnie po Igrzyskach w Brazylii zamierza zakończyć karierę. Wyniki osiągnięte na MŚ i innych zawodach rangi międzynarodowej uprawniają nasz komitet paraolimpijski do obsadzenia tylko 8 miejsc (4 kobiety i 4 mężczyzn) na igrzyskach, i o te miejsca trwa właśnie wewnętrzna walka.
   Na kogo jednak możemy liczyć w Rio? 
   Po pierwsze, na medalistów Mistrzostw Świata sprzed roku, i medalistów zakończonych dosłownie kilka dni temu Otwartych Mistrzostw Europy w Funchal w Portugalii. Na MŚ medale zdobyli:
  1. Joanna Mendak 2x brąz na 50 m stylem dowolnym i 100 m stylem motylkowym S13
  2. Jacek Czech brąz 100 m stylem grzbietowym S2
  3. Wojciech Makowski brąz 100 m stylem grzbietowym S11
  4. Oliwia Jabłońska srebro 100 m motylkiem brąz 400 m dowolnym S10
Wyżej wymienieni są już pewni paraolimpijskiego paszportu. Dobrze pokazali się też na niedawnych ME: Wojciech Makowski – złoto 100m st. grzbietowym brąz 100m st. dowolnym S11, Jacek Czech – srebro 50m st. grzbietowym S2, Oliwia Jabłońska – 2x srebro: 100m st. motylkowym 400m st. dowolnym  S10, Joanna Mendak – srebro 100m st. motylkowym brąz 50m st. dowolnym S13. Do dorobku medalowego dołożyli się tam też: Patryk Biskup – srebro 100m st. grzbietowym S9, Paulina Woźniak – 2x srebro: 100m st. klasycznym SB8  200m st. zmiennym SM9, Patryk Karliński – brąz 400m st. dowolnym S10. 
    To razem dało 11 medali. Brzmi to nieźle, ale przypomnijmy - tu do rozdania jest ich znacznie więcej, niż w zawodach zawodników pełnosprawnych. Miarą naszych wyników tam powinno być więc pewnie miejsce w klasyfikacji medalowej, a tu już tak różowo nie jest - 16. miejsce z uwzględnieniem gościnnie występujących reprezentacji narodowych spoza Europy. Najlepsza Ukraina opuszcza Portugalię z 98 krążkami!
    A jak będzie z naszymi zawodnikami w Rio de Janeiro? 
    Emocje już niedługo - do igrzysk pozostało 120 dni.