poniedziałek, 5 grudnia 2016

Początek, a może koniec...

...tak czy owak, będzie inaczej

   Igrzyska w Rio już dawno, dawno za nami. Jak wiecie, zarówno ten blog, jak i fanpage nastawiały się na relacje stamtąd, a wcześniej na robotę popularyzatorską - wyjaśnienie, o co chodzi w sporcie paraolimpijskim, rozjaśnienie tajników klasyfikacji funkcjonalnej zawodników na kategorie, pokazanie takich sportów, które funkcjonują tylko na paraolimpiadzie (goalball, boccia, murderball). Dzięki temu, że pisałem tu (jak na mnie i na ilość obowiązków, które pochłaniają mnie na co dzień) dość regularnie, z czasem nabrałem wprawy, i mogłem śmiało oferować swoje usługi mediom (skorzystały Polskie Radio 24 i Tygodnik Powszechny). Po Igrzyskach śmiało mogę powiedzieć dwie rzeczy: po pierwsze - nie mam zasobów, by rzeczywiście cały czas relacjonować bieżące wydarzenia, choć niewątpliwie na fanpage'u będę informował o wynikach Polaków na MŚ w Narciarstwie Alpejskim, Klasycznym i Snowboardzie (ale o tym wszystkim na koniec artykułu). Po drugie - robota popularyzatorska jest niezwykle potrzebna, choćby po to, by kibice oglądający relacje w polskiej TV nie cierpieli tak bardzo, jak Ci próbujący obserwować relacje z Rio.

"Oni nie używają nóg!"

   Po powrocie z Brazylii pojechałem do rodziców obejrzeć nagranie z tego, jak wyglądały relacje w TVP. Transmisja z tego dnia, który został nagrany obejmuje tylko lekkoatletykę i pływanie. Szkoda, bo był to dzień, w którym Polacy tworzyli historię sportu paraolimpijskiego - zdobyliśmy aż dwa krążki w pierwszych w historii kompletach medali w wyścigach kajakarskich, sensacyjne złoto Jakuba Tokarza i brąz Kamili Kubas. Zamiast pokazania choćby wyścigu z odtworzenia, otrzymaliśmy wywiad z "przebitkami" z toru kajakarskiego. No ale nic to, myślę, może za moment czeka mnie sensowna relacja z lekkiej bądź pływania. No więc przenosimy się na pływalnię, ze studia w Warszawie komentuje niezmordowany Przemysław Babiarz. Ale komentuje basen, na którym (parafrazując klasyka) coś się, coś się popsuło i nie było nic widać. Gdyby do Warszawy docierał nie tylko sygnał telewizyjny (swoją drogą - wątpliwej jakości, porównywalnej do streamingu na dailymotion), ale i informacje bieżące, to może jasne by było, że basen miał większą awarię i należy tam wrócić za godzinę.
  Babiarz komentuje jednak przez kwadrans pusty basen i dwie dekoracje (żadnej "polskiej"). Z ulgą wracamy do studia w Warszawie. To jest prowadzone względnie nieźle, dowiadujemy się paru ciekawostek związanych ze sportem paraolimpijskim, ale prowadzącemu po kwadransie zaczyna brakować tematów, a TVP nie ma w zanadrzu transmisji z jakiegoś innego sportu. Lekka ma wejść dopiero na koniec relacji. Postawmy się w sytuacji widza, który ogląda tę relację - jest około północy, a on dostał dwa wywiady, zepsuty basen i finalnie trzy kwadranse gadających głów. Czy ręce same nie wędrują do pilota w celu zmiany kanału?
  Relacja wraca jednak na Pływalnię Olimpijską. Widzimy wyścig (bodajże) na 150 metrów zmiennym (na pewno) kategorii S(M)3. Każdy, kto zetknąłby się z sensownym artykułem o pływaniu, wiedziałby, jak działa klasyfikacja w pływaniu. Dziennikarz, który zetknąłby się z takim artykułem, wytłumaczyłby zgromadzonej przed telewizorami widowni, że zawodnicy Ci będą jedną z najmniej sprawnych grup pływackich na paraolimpiadzie (na zdjęciu zawodniczka kat. S3 z widoczną tetraplegią). Przemysław Babiarz zaś przez cały wyścig powtórzy kilka razy z rosnącym zdumieniem: "Oni nie używają nóg!"
   Tymczasem mam parę pomysłów, jak takiej żenady uniknąć.

 A może napiszę książkę?



  Polska ma parę fenomenalnych historii paraolimpijskich do opowiedzenia. Przykładowo historię "Stoceru", czyli miejsca rehabilitacji, które było unikatowe na skalę światową, i wizjonera z tego miejsca - prof. Weissa. Aż się prosi o zebranie tej historii w choćby większy reportaż i zestawienie go w takiej formie z ojcem paraolimpizmu, dr. Guttmannem (który, tak swoją drogą, pochodził z Toszka i był ordynatorem oddziału w przedwojennym Wrocławiu). A paru takich historii - w książkę.
  Na ten moment taki jest mój plan. Napisać książkę, która zbierałaby historie dotyczące Polaków na Paraolimpiadach. Mogłyby one z jednej strony opisywać szerzej para-sport, z drugiej - pokazywać zmiany w postrzeganiu niepełnosprawności przez te lata. Zmiany, do których istnienie i działalność ruchu paraolimpijskiego wydatnie się przyczyniły.
   Pewnie dziennikarzom przydałoby się też kompendium paraolimpijskie - taki poradnik w stylu moich odcinków na blogu "Ale o co chodzi?" - i przed Tokio takie odcinki będę powtarzał ;). Ale taka książka bardziej przyczyniłaby się do uświadomienia dziennikarskiego, że mają wokół siebie ludzi, którzy o tym sporcie poważnie myślą, poważnie go opisują i z których wiedzy i doświadczenia można korzystać.
   Może sami znacie paraolimpijskie historie szczególnie warte opisania? Mam parę typów, ale może jest ktoś, kim szczególnie powinienem się zainteresować waszym zdaniem? Podpowiedzcie mi trochę w komentarzach :).
 

Sezon zimowy



  Sezon zimowy trwa, dla Polaków ze zmiennym szczęściem. Między świętami zamierzam trochę wiedzy w temacie sportów zimowych nadgonić, bo mam tu spore braki... W sumie najlepiej znam hokej na sledgach, obejrzałem znaczną część poprzedniego turnieju paraolimpijskiego w tej dyscyplinie :)
  To oznacza, że parę dyscyplin zimowych (na pewno hokej na sledgach i curling) trafi do serii "Ale o co chodzi?"
  Co nas czeka? Co realnie zamierzam relacjonować - przede wszystkim przez fanpage?
  Przede wszystkim, trzy razy MŚ:
  Narciarstwo alpejskie (22-31.01, Tarvisio)
  Snowboard (1-8.02, Big White)
  Narciarstwo klasyczne (10-19.02, Finstreau).
  
   Czy "Projekt Rio" zmieni nazwę? Bardzo prawdopodobne, ale stanie się to albo przed Igrzyskami Zimowymi w następnym roku, albo gdy powstanie z pierwszych reportaży do książki, który - mam nadzieję - wskaże drogę, jak moją działalność dalej nazywać. Na pewno zamierzam o najbliższych paraolimpiadach (zimowej i letniej) pisać, i tak jak pojechałem do Rio, tak i Tokio mam w planach. Tak czy owak - zostańcie z nami! :)