piątek, 29 lipca 2016

Ale o co chodzi? Odcinek 8 i 9: Boccia i Goalball

Dlaczego te dwa sporty w jednym odcinku? 
Łączy je to, że nie mają odpowiednika olimpijskiego. Jedna z tych dyscyplin jest zaadoptowaną do warunków paraolimpijskich wersją gry towarzyskiej, druga to sport od podstaw wymyślony dla osób niewidomych (choć niewątpliwie można znaleźć w nim elementy klasycznych gier piłkarskich).

Boccia

Żeby załapać filozofię gry w Boccię, chyba najlepiej będzie zapytać, czy widzieliście kiedyś grę w Boule/Pentaque, albo mecz Curlingu? Jeśli tak, to już jesteśmy blisko. 

   Boccia najbardziej będzie podobna do Bouli właśnie, różnić się będzie tylko materiałem, z jakiego zrobione są bile - te do sportu paraolimpijskiego są bilami materiałowymi, te do tradycyjnego fracuskiego pentaque - metalowe. Boccia jest sportem indywidualnym, ale i z wersją w parach/drużynach. Ale zacznijmy od wersji indywidualnej. 
   Są trzy kolory bil używanych do tej gry - bila biała (zwana również jackiem lub świnką), sześć bil czerwonych i niebieskich. Pierwszy gracz rzuca w ważne pole bilę białą, a potem dorzuca tę w swoim kolorze. Potem mamy rzut drugiego gracza. Następnie rzuca zawsze gracz, którego bile są dalej od jacka, aż nie zmieni się sytuacja, albo nie skończą się kule. Wynik pojedynczej partii rozpina się między 1:0 a 6:0 (w końcu sześć czerwonych może być bliżej jacka niż następna kula niebieska), w jednym meczu rozgrywa się 4 partie. 
    Analogicznie wygląda sytuacja w rozgrywkach par/drużyn, tylko wtedy sześć kul przypada na daną drużynę bądź parę - wszyscy zawodnicy biorą udział w każdej partii. Pary rozgrywają 4 partie w meczu, drużyny 6. 
    Ten sport został wymyślony przede wszystkim dla osób z porażeniem mózgowym. Stąd też często jest tak, że to właśnie sportowcy biorący udział w Bocci są relatywnie najbardziej niepełnosprawnymi zawodnikami na igrzyskach, często rzut odbywa się przy pomocy asystenta (koniecznie jednak stojącego tyłem do boiska i z obowiązkiem milczenia!) i specjalnej rynny umożliwiającej  rzut bez użycia rąk czy nóg. Jednak nie ośmieliłbym się wyrazić  pobłażania dla tego, co tam się dzieje - ta dyscyplina to przede wszystkim rozgrywka taktyczna, a rzuty graczy na poziomie światowym są niezwykle precyzyjne mimo dużej niepełnosprawności zawodników.  
   Tradycyjnie, jak w prawie każdym innym sporcie paraolimpijskim, tak i tu mamy klasyfikację na kategorie sprawnościowe: 
  • B1 - zawodnicy z porażeniem mózgowym, na tyle sprawni by bilę rzucić lub kopnąć, mogą korzystać z pomocy asystenta do podania bili bądź stabilizacji wózka, ale nie do rzutu)
  • B2 - zawodnicy z porażeniem mózgowym, ale bardziej sprawni niż zawodnicy z kategorii B1, nie mogą korzystać z pomocy asystenta, a rzut muszą wykonać ręką 
  • B3 - zawodnicy, którzy muszą skorzystać z pomocy asystenta i sprzętu wspomagającego, by wykonać rzut. 
  • B4 - zawodnicy z porażeniem czterokończynowym (pochodzenia pozamózgowego), nie mogą korzystać z pomocy asystentów czy sprzętu. 
   Na igrzyskach we wszystkich kategoriach zostaną rozegrane zawody indywidualne, w B3 i B4 również w parach, a B1 i B2 będą startowały w mieszanych zawodach drużynowych. Niestety, zarówno indywidualnie, jak i w drużynach nie zobaczymy Polaków... 
   W Polsce ten sport dopiero na światowy poziom wchodzi - dopiero od niedawna mamy Polską Federację Bocci. Wcześniej ten sport był rozwijany głównie przez Start Poznań, ale od niedawna jego popularność rozprzestrzenia się po całym kraju. Niestety, na osiągnięcie wyników pozwalających na start w igrzyskach trzeba będzie jeszcze poczekać - na razie najlepsze osiągnięcie Polaków w ostatnich zawodach rangi Pucharu Świata to 10. miejsce (1/8 finału) Mateusza Urbańskiego w kategorii B2. Ale powoli - może za cztery lata nadejdzie pierwszy awans na igrzyska, a za osiem lat będziemy się liczyć w walce o medale? W końcu skoordynowane działania w Polsce, jeśli idzie o Boccie, mamy dopiero od 2013... Jak na dyscyplinę, która w programie Igrzysk jest od 1984, jesteśmy naprawdę świeżakami i jeszcze pewnie na niejednej imprezie zapłacimy "frycowe". 
   Na koniec - porcja najlepszych rzutów z igrzysk w Londynie, aby nie tylko dowiedzieć się, ale i zobaczyć, o co chodzi.  

Goalball

   Wyobraźcie sobie halę sportową, na jej środku boisko o wymiarach placu gry do siatkówki (18x9) o lekko wypukłych liniach, tak by można było wyczuć je stopą. Na końcach boiska - dwie bramki wielkości równej szerokości boiska (wysokości 1,3 metra). Przy każdej z bramek trzy osoby niewidome/niedowidzące z przewiązanymi oczami dla wyrównania szans. Wyobraźcie sobie absolutną ciszę i rzuty ciężką (1,25 kg!) piłką z dzwoneczkami w środku z prędkością dochodzącą do 60 km/h z jednego końca boiska na drugi. Wyobraźcie sobie emocje przy rzutach karnych (przewinienie to np. przekroczenie linii rzutu czy zbyt długie jego oddawanie), kiedy z kolei tej wielkiej bramki broni tylko jedna osoba... 
  Właśnie wyobraziliście sobie Goalball. A teraz parę szczegółów. 
   Goalball jest dyscypliną paraolimpijską od 1976 roku, ale wymyślony został już w 1946 w Niemczech. Jak większość sportów stworzonych po drugiej wojnie światowej, był on pomyślany jako sposób na rehabilitację weteranów wojennych. Jego stosunkowo późne wejście do rodziny paraolimpijskiej jest związane z tym, że Igrzyska najpierw były przeznaczone dla osób po urazach rdzenia kręgowego i amputacjach - otwarcie się na osoby niewidome i z innymi niepełnosprawnościami zajęło - jak widać - trochę czasu. 
   Oprócz podanych wymiarów każda połowa boiska podzielona jest na trzy strefy po 3 metry - strefy obrony, rzutu i neutralne. Piłka rzucona musi dotknąć boiska w strefie rzutu i w strefie neutralnej którejś z drużyn. Rzutem karnym (czyli do obrony bramki staje tylko jeden zawodnik) można być ukaranym właśnie za zły rzut, przetrzymanie piłki więcej niż dziesięć sekund, czy nielegalne hałasowanie przy rzucie bądź wskazówki od trenera.  
  Jeśli po dwóch połowach po 12 minut mamy remis, gra się dogrywkę 2x3 minuty - do "złotego" gola, czyli pierwsza bramka strzelona w dogrywce kończy mecz. Jeśli nie padnie bramka w dogrywce, decydują karne - najpierw seria trzech, a potem po jednym, aż do rozstrzygnięcia. 
  A jak sytuacja Polski? 
  Polacy niestety i tu nie wystąpią na igrzyskach. Najbliższą dużą imprezą, na której wystąpią Polacy, będą październikowe ME dywizji B, na których reprezentacja będzie walczyć o awans do dywizji A. Dopiero z niej można awansować na Mistrzostwa Świata, czy Igrzyska Paraolimpijskie. Nie słychać nic za to o występach bądź istnieniu reprezentacji kobiet. 
  Komu zatem kibicować? Ja osobiście przyjrzałbym się dwóm drużynom wśród mężczyzn - Litwie i Brazylii. Brazylijczycy z poprzednich igrzysk wrócili ze srebrem, a tu, przed własną publicznością na pewno będą chcieli się pokazać z jak najlepszej strony. Litwini z kolei są fenomenem - to mały kraj, a od lat utrzymują się w światowej czołówce. Zdobyli już MŚ i ME, do kompletu brakuje im tylko złota Paraolimpiady, które w 2008 roku stracili na rzecz Chińczyków w finale w zaskakujących okolicznościach - 3 stracone bramki w ostatnich 50 sekundach gry... Wśród reprezentacji kobiecych prym wiodą reprezentacje azjatyckie - finał poprzednich Igrzysk to zwycięstwo Japonek nad Chinkami. 
  Na pewno więc walka będzie do ostatniej sekundy, bramki i kropli potu. Polecamy oglądanie rozgrywek - nawet jeśli pobieżnie przez brak Polaków, to warto, choćby ze względu na to, jak niezwykle wyglądają te mecze. I tu wątek osobisty - pierwszy raz, gdy oglądałem fragmenty Paraolimpiady, były to igrzyska w 2000 roku w Sydney. Autentycznie niewiele z tych relacji w niemieckiej telewizji pamiętam. Ale pamiętam fragment Goalballa właśnie. Na pewno był to mecz Litwinów, na pewno przez nich wygrany. Tym razem więc obiecałem sobie, że Goalball zobaczę na żywo, choćby jeden mecz. Jeśli tylko się uda zdobyć bilety, będzie to właśnie mecz Litwy przeciwko Finlandii - drugiego dnia igrzysk. 

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz